Baranki urzekły mnie już wiele lat temu. Przeważnie robię kilka sztuk i zawsze okazuje się, że jednak za mało. Wyjątkiem jest tylko zeszły rok.
Oczy barankom wyszywałam. Tak szczerze powiedziawszy sprawiło mi to najwięcej kłopotu :) Jeszcze będąc w szkole podstawowej haftowałam i dość dobrze mi to szło. Teraz jakoś tak nie bardzo polubiłam się z igłą. Baranki usztywniam na małych słoiczkach z przodu i z tyłu wkładam woreczki foliowe, żeby baranek nie był kanciasty, główki też wypycham woreczkiem. Po wyschnięciu wszystko wyjmuję i gotowe. Zrezygnowałam z usztywniania wikolem. Chyba, że ktoś ma takie życzenie.
Zalety usztywniania wikolem: trwałość, przy odpowiednim przechowywaniu rzeczy nie wymagają poprawy, nie łapią wilgoci. Wady: utrudnione jest pranie lub czyszczenie wręcz nie zalecam takowych zabiegów, może dojść do trwałych uszkodzeń czy deformacji, podobnie przy nieodpowiednim przechowywaniu. Wikol może lekko zżółknąć, ale różnicę widać dopiero w porównaniu z nowym produktem. Mój baranek ma już cztery lata. Wolną chwilą zrobię zdjęcia porównawcze.
Zalety krochmalu (ja używam ługi): równie sztywna co wikol, nie żółknie, łatwo uprać. Wady: co roku trzeba sprawdzić czy usztywniona rzecz nie wymaga poprawy.
Typowy krochmal ze skrobi odradzam łatwo chłonie wilgoć i mojemu aniołkowi powieszonemu na żywej choince po jakimś czasie od wilgoci opadła sukienka, skrzydła i pelerynka.
Tyle na razie zauważyłam.
Pozdrawiam, Kasia.